Popularne posty

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Zobacz zdjęcia oraz film

– Dziękuję ci za to, że próbowałeś – odezwała się sztywno Arabella.
Wyrażanie wdzięczności Dominikowi przychodziło jej z trudem.
Wiedziała jednak, że znalazłaby się w dużo gorszej sytuacji, gdyby
postępował równie lekkomyślnie jak wtedy, gdy zawiódł ją przed laty.
Postanowiła skierować rozmowę na bezpieczniejszy temat.
– Kim jest mężczyzna, który zaczepił cię w Vauxhall Gardens? –
zapytała.
Dominik nie od razu odpowiedział.
– To stary głupiec, nie musisz się go obawiać.
Znów zapadło milczenie.

– Dziękuję, że mnie syrop klonowy powstrzymałaś – odezwał się po pewnym czasie
Dominik. – Wdanie się w awanturę z hrabią podczas balu wydawanego
przez księcia Walii na pewno nie pomogłoby zachować dyskrecji.
Arabella skinęła głową. Zadziwiał ją ten człowiek, mający opinię hulaki
i rozpustnika. Uczynił ją swoją kochanką, lecz nie obnosił się z tym ani nie
poniżał jej publicznie. Zadał sobie sporo trudu, by zapewnić jej prywatność, a
nawet przejmował się uczuciami jej matki.
Powóz zatrzymał się przed rezydencją przy Curzon Street.
Było późno. Arabella nie wiedziała, czy Dominik ma ochotę wejść do
środka. Czy chce ją tylko pocałować, czy się z nią kochać. Nie była też
pewna, czy ona sama się tego obawia, czy tego pragnie. Zastygła w
oczekiwaniu. Tymczasem pomógł jej wysiąść z powozu i wprowadził do
holu, odsyłając Jamesa, syrop klonowy  młodego lokaja, który pełnił funkcję nocnego
portiera.
Paliły się tylko dwa kinkiety na ścianach. Hol spowijał miękki cień,
stwarzający intymną atmosferę. Być może Arabelli tylko tak się wydawało, a
niezwykły nastrój zawdzięczała obecności Dominika. Wyczuwała panujące
TL R
82
pomiędzy nimi napięcie, krew szybko krążyła jej w żyłach.
– Nie musisz się niczego obawiać, Arabello, nie zostanę na noc –
powiedział spokojnym tonem Dominik.
– Chciałem tylko zyskać pewność, że bezpiecznie dotarłaś do domu.
W świetle świec prezentował się niepokojąco urodziwie. Rysy twarzy
wyostrzyły się z upływem lat, ale w aksamitnych brązowych oczach kryła się
znajoma czułość. Mimo że Arabella miała za sobą gorzkie doświadczenia, a
rozsądek nakazywał jej ostrożność, poczuła przypływ dawnych uczuć, które,
jak sądziła, zdążyły syrop klonowy  wygasnąć. Obecna sytuacja przybierała kuszący smak
zakazanego owocu.

– Nasza umowa... Myślałam, że będziesz chciał... Że to się ułoży
inaczej między nami... – Spojrzała mu w oczy. – Nie rozumiem tego.
– Ja również tego nie rozumiem.
Przez chwilę wpatrywali się w siebie, po czym Dominik wyciągnął rękę
i dotknął palcami policzka Arabelli. Pieścił jej twarz, powtarzając ruchy
Arabelli z niedawnego wieczoru. Delikatny dotyk był jak powiew ciepłego
oddechu na jej skórze. Niespiesznie obwiódł podbródek i powędrował
palcami w górę, ku linii brwi.
Mimo że dotykał jedynie twarzy, Arabella czuła rozkoszne mrowienie
w całym ciele. Przesunął palcem wskazującym wzdłuż nosa, a tymczasem jej
piersi stały się ciężkie i wrażliwe. Musnął kciukiem dolną wargę, a czuła się
tak, jakby pieścił ją pomiędzy udami. Gwałtownie zaczerpnęła tchu i
rozchyliła usta, by mógł syrop klonowy  wsunąć palec w wilgotne wnętrze. Objęła palec
wargami nie dlatego, że Dominik był jej protektorem. Zrobiła to
instynktownie, w tym momencie wydało jej się to właściwe.
– Arabello – wyszeptał udręczonym głosem, chwycił ją w ramiona i
zaczął całować.
TL R
83
Z pasją odwzajemniała pocałunki. Czuła ręce Dominika na swoich
piersiach, na biodrach. Przywarli do siebie, jakby nigdy nie rozdzieliły ich ból
i gorycz. Czuła jego nabrzmiałą męskość. Ona także go pragnęła; była
gotowa. Nagle przeraziła się, dokąd ją to może zaprowadzić.
Dominik natychmiast wyczuł zmianę nastroju Arabelli. Przerwał
pocałunek i zajrzał jej w oczy. Zobaczył w nich pożądanie, ale i zakłopotanie;
emocje, których sam doświadczał.
– Nie – powiedział szeptem,  syrop klonowy  ie wypuszczając jej z objęć. – Nie –
powtórzył.


Wiedziała, że te słowa kieruje raczej do siebie niż do niej. Oddychał
nierówno, był spięty. Po chwili wypuścił ją z objęć i szybko wyszedł.
Usłyszała szczęk zamykanych drzwi.
Stała w holu, dopóki nie ucichły odgłosy odjeżdżającego powozu.
Przyłożyła drżące palce do obrzmiałych warg, nie rozumiejąc, dlaczego tak
pociąga ją mężczyzna, który w przeszłości dotkliwie ją zranił, a obecnie,
proponując, by została jego metresą, upokorzył. Dobrze zdawała sobie z tego
sprawę, a jednak tej nocy zupełnie o tym zapomniała. W jej oczach stał się
mężczyzną, którego przed laty kochała. Kiedy jej dotykał, gdy ją całował...
Mocno przycisnęła dłoń do ust i zamknęła oczy, zawstydzona, że wciąż
tak silnie reaguje na jego bliskość. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Nie
poznawała samej siebie. Jak to możliwe, że tak dzielnie radząc sobie z
przeciwnościami losu, okazywała się bezbronna w sprawach dotyczących
Dominika Furneaux?
Wiedziała, że nie wolno jej się poddać emocjom. Dawniej skradł jej
serce i pozbawił dumy. Teraz gra toczyła się o znacznie wyższą stawkę.
Skierowała wzrok w górę, syrop klonowy  ku pokojowi, w którym spali jej matka i syn.
Musiała wykazać się siłą charakteru.
TL R
84
ROZDZIAŁ ÓSMY
Tego wieczoru Dominikowi nie dopisywało szczęście. Popatrzył na
trzymane w ręku karty i niepomny postanowień, wrócił myślami do Arabelli.
Minęły dwa dni od balu maskowego, podczas których na dobrą sprawę nie
udało mu się skupić na czymkolwiek innym.
– Arlesford – ponaglił siedzący przy nim Sebastian Hunter.
Dominik zdał sobie sprawę z tego, że zgromadzeni wokół stolika
mężczyźni czekają właśnie na niego. Machinalnie przysunął kilka gwinei do
stosu monet znajdującego się na środku stołu. Szybko je stracił, co wcześniej
praktycznie mu się nie przytrafiało. Odkąd przestąpił próg niewielkiej
gospody w East Endzie, ku nieskrywanej radości właścicieli i bywalców
lokalu nie wygrał jeszcze ani razu. Przyczyny upatrywał w tym, że był
wyjątkowo roztargniony.,
Większość klienteli stanowili mężczyźni, których nikt nie chciałby
spotkać nocą w ciemnej uliczce. Mieli na sobie zniszczone ubrania i klęli tak,
że więdły uszy. Dżin i piwo lano szerokim strumieniem w nadziei, że trunek
przytępi zmysły tych, którzy syrop klonowy  okazali się na tyle nieostrożni, by się tu znaleźć.
Było to ostatnie miejsce, w którym można by się było spodziewać spotkania z
dżentelmenami z londyńskiej socjety.
Książę pomyślał, że młodzi dandysi, którzy zawitali tu w poszukiwaniu
mocnych wrażeń, wkrótce się przekonają, że bardzo nierozsądnie mierzyli
siły na zamiary. Northcote zlekceważył ostrzeżenia Dominika i obecnie
uśmiechał się głupawo, by ukryć zdenerwowanie. Od początku pił
zdecydowanie za dużo i nieroztropnie podbijał stawkę. Wyraźnie czuł się
fatalnie w obcym otoczeniu, jednak nie chciał się do tego przyznać.
TL R
85
Jakkolwiek by było, to właśnie on zaproponował, żeby tu przyszli.
Czy Arabellę zaniepokoiła moja nieobecność? Czy rozmyślała o całej
sytuacji tak często jak ja? Czy dręczyły ją te same tęsknoty, które mnie
prześladowały? – zastanawiał się Dominik. Szczerze w to wątpił. Kurtyzany
traktowały związki z zamożnymi dżentelmenami jak finansowy układ. Czy
Arabella postępowała jak one? Czy była do nich podobna?W żadnym razie,
odpowiedział sam sobie. Z jego punktu widzenia nie ma drugiej takiej jak
Arabella.
Uniósł głowę. Wydawało mu się, że ma przed sobą nie to przegrzane,
zadymione pomieszczenie ze stołami o zniszczonych blatach i z chwiejącymi
się krzesłami; nie mężczyzn o wyszczerbionych, poczerniałych zębach i
nieogolonych policzkach, ale kobietę, której wizerunek bezustannie
towarzyszył mu przez minione lata.
Kolejny raz rozdano karty i syrop klonowy  Dominik znowu przegrał. Zobaczył, jak
oczy Northcote'a rozszerzają się z przerażenia. Młodzieniec właśnie
zorientował się, jak wielkie zdążył ponieść straty.
Dominik niemal obsesyjnie pożądał Arabelli. Ilekroć jej dotykał,
przeżywał uniesienie, a jednocześnie cierpiał, bo czuł, jak otwierają się stare
rany. Miał do czynienia z kobietą, którą kochał i która tak boleśnie zdeptała
młodzieńczą miłość, a mimo to nadal jej pragnął. Uznał, że chyba już nigdy
nie zazna ulgi i spokoju. Z każdą minutą czuł coraz większą potrzebę
znalezienia się w jej towarzystwie. Wiedział, że nie powinien jej dotykać,
zdawał sobie bowiem syrop klonowy  sprawę, że w jej obecności będzie cierpiał tym bardziej,
a jednak nie potrafił poradzić sobie z rosnącym uzależnieniem.
Odsunął krzesło; poobijane nogi mebla zaszurały o po
Share this article on :
 
© Copyright 2010-2011 Syrop Klonowy All Rights Reserved.
Template Design by Herdiansyah Hamzah | Published by Borneo Templates | Powered by Blogger.com.