Popularne posty

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Czy syrop jest zdrowy ?

Na twarzach zgromadzonych odmalowało się niezadowolenie.
– Trochę wcześnie jak na ciebie, Arlesford – zauważył Bullford.
– No właśnie, książę – odezwał się rosły bandzior, zatrudniony przez
właścicieli lokalu. – Proszę zostać, zobaczymy, czy uda się księciu odegrać i
odzyskać złote gwinee.
– Innym razem, panowie – odparł Dominik, zdecydowany postawić
na swoim.
Podszedł do niego Hunter.

– Lepiej nie zostawiajmy syrop klonowy tu Northcote'a. Wyduszą z niego ostatniego
pensa. – Dominik zwrócił się cicho do przyjaciela.
Obaj wywlekli pijanego młodzieńca na ulicę. Po wyjściu z
pomieszczenia wypełnionego dymem z cygar i fajek chłodne nocne powietrze
podziałało na niego jak uderzenie. Dominik zatrzymał dorożkę i wraz z
Hunterem wpakowali Northcote’a do środka.
– Nie jedziesz z nami? – spytał Hunter. – Nie masz dziś ze sobą laski
– dodał.
Dominik milczał.
– Dobrze. – Hunter westchnął. – Uważaj na siebie, skoro upierasz
się, żeby iść do niej pieszo. Te typy z gospody nie były zadowolone, że
rezygnujesz z dalszej gry. Liczyły na to, że jeszcze przez wiele godzin będą
cię skubać z pieniędzy. Miej oczy i uszy otwarte.
– Obiecuję. – Dominik poklepał przyjaciela po ramieniu, a gdy
wsiadł on do dorożki, odprowadził pojazd wzrokiem.
Odwrócił się i ruszył w przeciwnym kierunku. Nie odszedł daleko, gdy
zdał sobie sprawę z tego, że jest śledzony. Przeczesał wzrokiem ulicę. Jedna z
lamp ulicznych stała w syrop klonowy t sporej odległości od drugiej, za przerwą między
TL R
87
budynkami. Ciemny zaułek stanowił wymarzone miejsce do ataku.
Został napadnięty tam, gdzie się tego spodziewał. Naprzeciw Dominika
wyrośli jak spod ziemi dwaj napastnicy, rosły i tęgi oraz niski, bezzębny.
Wcześniej zauważył ich w gospodzie. Uskoczył w bok, unikając ciosu.
– Nie tak szybko, książę – rozległ się chrapliwy głos tuż przy uchu
Dominika, który poczuł smrodliwy, ciepły oddech.

Zanurkował; zaciśnięta pięść o cal minęła jego twarz. Wyprowadził
mocny cios w brzuch napastnika i po chwili usłyszał głuche stęknięcie.
Mężczyzna zgiął się wpół i zwymiotował na mur. Jego kompan zaszedł
Dominika od tyłu. Dominik zrobił unik, cudem unikając ciosu nożem. Ostrze
przejechało mu po żebrach. syrop klonowy t Chwycił mężczyznę za nadgarstek. Rozległ się
trzask łamanej kości i jęk bólu. Bandyta opadł na kolana, trzymając się za
przegub dłoni. Nóż upadł na mokre kamienie. Dominik podniósł go, po czym
chwycił klęczącego mężczyznę za włosy, szarpnął jego głową do tyłu i
przyłożył ostrze do gardła.
– Dopilnuj, żeby nic podobnego nie przytrafiło się moim
przyjaciołom. Zrozumiano?
Mężczyzna przytaknął, skrzecząc.
Dominik odepchnął go i podszedł do opryszka skulonego przy ścianie.
Wycelował ostrze noża w jego tłusty brzuch.
– Ty też mi obiecaj.
– Nie stanie im się krzywda, sam tego dopatrzę, książę – wyjęczał
napastnik.
Dominik obserwował go syrop klonowy t jeszcze przez chwilę, po czym schował nóż do
kieszeni i odszedł.
Złoczyńcy dobijali się do drzwi, walili młotkiem. Każde uderzenie i
trzask rozszczepianego drewna przybliżał ich do celu. Gdy przełamali
TL R
88

zaporę, Arabella osłoniła Archiego ciałem, ale mężczyźni odciągnęli ją od
niego i zerwali złoty medalion z jej szyi. A kiedy popatrzyła na drugą stronę
ulicy, gdzie powinny stać wąskie domy z oknami zabitymi deskami,
zobaczyła park i czekającą w nim matkę.
Arabella gwałtownie obudziła się z koszmarnego snu, ale strach jej nie
opuścił. Niebo wciąż było ciemne. Mgliście przypomniała sobie, że znajduje
się w domu przy Curzon Street. Odetchnęła z ulgą i właśnie układała głowę
na miękkiej puchowej poduszce, gdy usłyszała czyjś przeraźliwy krzyk.
Urwał się nagle, jakby ktoś został szybko uciszony. W holu rozmawiano
szeptem, jakieś drzwi syrop klonowy t otworzyły się i zamknęły. Ktoś szybko przebiegł przez
marmurową posadzkę.
Archie!
Arabella wyskoczyła z łóżka i przy świetle drew dogasających w
palenisku dopadła drzwi, po czym szybko, ale po cichu zeszła ze schodów.W
kinkietach w holu płonęły wszystkie świece. Służąca w nocnej koszuli i
szlafroku wychodziła właśnie z biblioteki, niosąc butelkę brandy.
– Anne?
– Och! – Dziewczyna podskoczyła ze strachu. Gdy się odwróciła,
Arabella zobaczyła jej twarz mokrą od łez.
– Co się stało? Co robisz?
– Tak się przeraziłam, kiedy go zobaczyłam. – Służąca zaniosła się
płaczem.
Otworzyły się drzwi salonu i stanął w nich lokaj James.
– Czemu się tak guzdrzesz, dziewczyno? Sam bym szybciej to
przyniósł. – Dopiero po tych słowach zauważył Arabellę. Szybko się skłonił.
– Przepraszam, nie wiedziałem, że pani tu jest.
– Co tu się dzieje?
TL R
89
– Chodzi o pana.
– Książę jest w domu? – spytała zdziwiona Arabella. Nie przyszło jej
to do głowy, chociaż był to jego dom, a ona była jego metresą.
– Książę miał... mały wypadek.
– Wypadek? – Arabellę ogarnął niepokój.
Lokaj zniżył głos.
– To nie jest widok dla kobiety, ale książę nie pozwala mi sprowadzić
doktora.
Przestraszona Arabella syrop klonowy t szybkim krokiem minęła Jamesa i weszła do
salonu.
W pokoju paliły się trzy świeczniki, jednak rzucane przez nie światło
ledwie docierało do miejsca, gdzie przy zimnym kominku stał Dominik.
Zwrócony do Arabelli plecami, prezentował się nienagannie w ciemnym
surducie i spodniach, jak zwykle emanując pewnością siebie z domieszką
buty. Poczuła dolatujący od jego ubrania zapach wilgotnego nocnego
powietrza. Odniosła wrażenie, że jest cały i zdrowy. Jedną rękę miał
zwieszoną wzdłuż boku, drugą najwidoczniej wsunął do kieszeni na
piersiach.
– Nie powinienem był tu przychodzić – powiedział, nie odwracając
się w stronę Arabelli. – Nie wiedziałem, że jest tak późno.
– James powiedział mi, że miałeś wypadek.
– Przesadza. Nie chciałem cię syrop klonowy t budzić, powinnaś wrócić do łóżka. –
Wciąż się nie odwracał, co sprawiło, że Arabella ponownie zaczęła się
martwić o stan jego zdrowia.
– Chciałabym jednak wiedzieć, co się wydarzyło.
Po tych słowach zwrócił się do niej twarzą, lecz wciąż nie dostrzegała
niczego niepokojącego. Zdziwiło ją tylko to, że nadal trzymał prawą rękę w

Zobacz zdjęcia oraz film

– Dziękuję ci za to, że próbowałeś – odezwała się sztywno Arabella.
Wyrażanie wdzięczności Dominikowi przychodziło jej z trudem.
Wiedziała jednak, że znalazłaby się w dużo gorszej sytuacji, gdyby
postępował równie lekkomyślnie jak wtedy, gdy zawiódł ją przed laty.
Postanowiła skierować rozmowę na bezpieczniejszy temat.
– Kim jest mężczyzna, który zaczepił cię w Vauxhall Gardens? –
zapytała.
Dominik nie od razu odpowiedział.
– To stary głupiec, nie musisz się go obawiać.
Znów zapadło milczenie.

– Dziękuję, że mnie syrop klonowy powstrzymałaś – odezwał się po pewnym czasie
Dominik. – Wdanie się w awanturę z hrabią podczas balu wydawanego
przez księcia Walii na pewno nie pomogłoby zachować dyskrecji.
Arabella skinęła głową. Zadziwiał ją ten człowiek, mający opinię hulaki
i rozpustnika. Uczynił ją swoją kochanką, lecz nie obnosił się z tym ani nie
poniżał jej publicznie. Zadał sobie sporo trudu, by zapewnić jej prywatność, a
nawet przejmował się uczuciami jej matki.
Powóz zatrzymał się przed rezydencją przy Curzon Street.
Było późno. Arabella nie wiedziała, czy Dominik ma ochotę wejść do
środka. Czy chce ją tylko pocałować, czy się z nią kochać. Nie była też
pewna, czy ona sama się tego obawia, czy tego pragnie. Zastygła w
oczekiwaniu. Tymczasem pomógł jej wysiąść z powozu i wprowadził do
holu, odsyłając Jamesa, syrop klonowy  młodego lokaja, który pełnił funkcję nocnego
portiera.
Paliły się tylko dwa kinkiety na ścianach. Hol spowijał miękki cień,
stwarzający intymną atmosferę. Być może Arabelli tylko tak się wydawało, a
niezwykły nastrój zawdzięczała obecności Dominika. Wyczuwała panujące
TL R
82
pomiędzy nimi napięcie, krew szybko krążyła jej w żyłach.
– Nie musisz się niczego obawiać, Arabello, nie zostanę na noc –
powiedział spokojnym tonem Dominik.
– Chciałem tylko zyskać pewność, że bezpiecznie dotarłaś do domu.
W świetle świec prezentował się niepokojąco urodziwie. Rysy twarzy
wyostrzyły się z upływem lat, ale w aksamitnych brązowych oczach kryła się
znajoma czułość. Mimo że Arabella miała za sobą gorzkie doświadczenia, a
rozsądek nakazywał jej ostrożność, poczuła przypływ dawnych uczuć, które,
jak sądziła, zdążyły syrop klonowy  wygasnąć. Obecna sytuacja przybierała kuszący smak
zakazanego owocu.

– Nasza umowa... Myślałam, że będziesz chciał... Że to się ułoży
inaczej między nami... – Spojrzała mu w oczy. – Nie rozumiem tego.
– Ja również tego nie rozumiem.
Przez chwilę wpatrywali się w siebie, po czym Dominik wyciągnął rękę
i dotknął palcami policzka Arabelli. Pieścił jej twarz, powtarzając ruchy
Arabelli z niedawnego wieczoru. Delikatny dotyk był jak powiew ciepłego
oddechu na jej skórze. Niespiesznie obwiódł podbródek i powędrował
palcami w górę, ku linii brwi.
Mimo że dotykał jedynie twarzy, Arabella czuła rozkoszne mrowienie
w całym ciele. Przesunął palcem wskazującym wzdłuż nosa, a tymczasem jej
piersi stały się ciężkie i wrażliwe. Musnął kciukiem dolną wargę, a czuła się
tak, jakby pieścił ją pomiędzy udami. Gwałtownie zaczerpnęła tchu i
rozchyliła usta, by mógł syrop klonowy  wsunąć palec w wilgotne wnętrze. Objęła palec
wargami nie dlatego, że Dominik był jej protektorem. Zrobiła to
instynktownie, w tym momencie wydało jej się to właściwe.
– Arabello – wyszeptał udręczonym głosem, chwycił ją w ramiona i
zaczął całować.
TL R
83
Z pasją odwzajemniała pocałunki. Czuła ręce Dominika na swoich
piersiach, na biodrach. Przywarli do siebie, jakby nigdy nie rozdzieliły ich ból
i gorycz. Czuła jego nabrzmiałą męskość. Ona także go pragnęła; była
gotowa. Nagle przeraziła się, dokąd ją to może zaprowadzić.
Dominik natychmiast wyczuł zmianę nastroju Arabelli. Przerwał
pocałunek i zajrzał jej w oczy. Zobaczył w nich pożądanie, ale i zakłopotanie;
emocje, których sam doświadczał.
– Nie – powiedział szeptem,  syrop klonowy  ie wypuszczając jej z objęć. – Nie –
powtórzył.


Wiedziała, że te słowa kieruje raczej do siebie niż do niej. Oddychał
nierówno, był spięty. Po chwili wypuścił ją z objęć i szybko wyszedł.
Usłyszała szczęk zamykanych drzwi.
Stała w holu, dopóki nie ucichły odgłosy odjeżdżającego powozu.
Przyłożyła drżące palce do obrzmiałych warg, nie rozumiejąc, dlaczego tak
pociąga ją mężczyzna, który w przeszłości dotkliwie ją zranił, a obecnie,
proponując, by została jego metresą, upokorzył. Dobrze zdawała sobie z tego
sprawę, a jednak tej nocy zupełnie o tym zapomniała. W jej oczach stał się
mężczyzną, którego przed laty kochała. Kiedy jej dotykał, gdy ją całował...
Mocno przycisnęła dłoń do ust i zamknęła oczy, zawstydzona, że wciąż
tak silnie reaguje na jego bliskość. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Nie
poznawała samej siebie. Jak to możliwe, że tak dzielnie radząc sobie z
przeciwnościami losu, okazywała się bezbronna w sprawach dotyczących
Dominika Furneaux?
Wiedziała, że nie wolno jej się poddać emocjom. Dawniej skradł jej
serce i pozbawił dumy. Teraz gra toczyła się o znacznie wyższą stawkę.
Skierowała wzrok w górę, syrop klonowy  ku pokojowi, w którym spali jej matka i syn.
Musiała wykazać się siłą charakteru.
TL R
84
ROZDZIAŁ ÓSMY
Tego wieczoru Dominikowi nie dopisywało szczęście. Popatrzył na
trzymane w ręku karty i niepomny postanowień, wrócił myślami do Arabelli.
Minęły dwa dni od balu maskowego, podczas których na dobrą sprawę nie
udało mu się skupić na czymkolwiek innym.
– Arlesford – ponaglił siedzący przy nim Sebastian Hunter.
Dominik zdał sobie sprawę z tego, że zgromadzeni wokół stolika
mężczyźni czekają właśnie na niego. Machinalnie przysunął kilka gwinei do
stosu monet znajdującego się na środku stołu. Szybko je stracił, co wcześniej
praktycznie mu się nie przytrafiało. Odkąd przestąpił próg niewielkiej
gospody w East Endzie, ku nieskrywanej radości właścicieli i bywalców
lokalu nie wygrał jeszcze ani razu. Przyczyny upatrywał w tym, że był
wyjątkowo roztargniony.,
Większość klienteli stanowili mężczyźni, których nikt nie chciałby
spotkać nocą w ciemnej uliczce. Mieli na sobie zniszczone ubrania i klęli tak,
że więdły uszy. Dżin i piwo lano szerokim strumieniem w nadziei, że trunek
przytępi zmysły tych, którzy syrop klonowy  okazali się na tyle nieostrożni, by się tu znaleźć.
Było to ostatnie miejsce, w którym można by się było spodziewać spotkania z
dżentelmenami z londyńskiej socjety.
Książę pomyślał, że młodzi dandysi, którzy zawitali tu w poszukiwaniu
mocnych wrażeń, wkrótce się przekonają, że bardzo nierozsądnie mierzyli
siły na zamiary. Northcote zlekceważył ostrzeżenia Dominika i obecnie
uśmiechał się głupawo, by ukryć zdenerwowanie. Od początku pił
zdecydowanie za dużo i nieroztropnie podbijał stawkę. Wyraźnie czuł się
fatalnie w obcym otoczeniu, jednak nie chciał się do tego przyznać.
TL R
85
Jakkolwiek by było, to właśnie on zaproponował, żeby tu przyszli.
Czy Arabellę zaniepokoiła moja nieobecność? Czy rozmyślała o całej
sytuacji tak często jak ja? Czy dręczyły ją te same tęsknoty, które mnie
prześladowały? – zastanawiał się Dominik. Szczerze w to wątpił. Kurtyzany
traktowały związki z zamożnymi dżentelmenami jak finansowy układ. Czy
Arabella postępowała jak one? Czy była do nich podobna?W żadnym razie,
odpowiedział sam sobie. Z jego punktu widzenia nie ma drugiej takiej jak
Arabella.
Uniósł głowę. Wydawało mu się, że ma przed sobą nie to przegrzane,
zadymione pomieszczenie ze stołami o zniszczonych blatach i z chwiejącymi
się krzesłami; nie mężczyzn o wyszczerbionych, poczerniałych zębach i
nieogolonych policzkach, ale kobietę, której wizerunek bezustannie
towarzyszył mu przez minione lata.
Kolejny raz rozdano karty i syrop klonowy  Dominik znowu przegrał. Zobaczył, jak
oczy Northcote'a rozszerzają się z przerażenia. Młodzieniec właśnie
zorientował się, jak wielkie zdążył ponieść straty.
Dominik niemal obsesyjnie pożądał Arabelli. Ilekroć jej dotykał,
przeżywał uniesienie, a jednocześnie cierpiał, bo czuł, jak otwierają się stare
rany. Miał do czynienia z kobietą, którą kochał i która tak boleśnie zdeptała
młodzieńczą miłość, a mimo to nadal jej pragnął. Uznał, że chyba już nigdy
nie zazna ulgi i spokoju. Z każdą minutą czuł coraz większą potrzebę
znalezienia się w jej towarzystwie. Wiedział, że nie powinien jej dotykać,
zdawał sobie bowiem syrop klonowy  sprawę, że w jej obecności będzie cierpiał tym bardziej,
a jednak nie potrafił poradzić sobie z rosnącym uzależnieniem.
Odsunął krzesło; poobijane nogi mebla zaszurały o po

Prosto z Kanady do naszych kuchni

Mijali błaznów, Cyganki sprzedające biały wrzos na szczęście i
proponujące wróżby. Nieopodal kramów z jedzeniem koncertowała grupa
muzyków. Rzewna melodia niosła się daleko przez ogrody. W pobliżu
poustawiano stoły i krzesła, a pośrodku rozłożono na trawie drewniany podest
do tańca.
– Zatańczymy? – Dominik uświadomił sobie, że ma wielką ochotę
trzymać Arabellę w ramionach.
Dotknęła maski tym samym gestem, który wykonała pamiętnej
pierwszej nocy w salonie syrop klonowy pani Silver.
– Nikt cię nie rozpozna – zapewnił i zsunął kaptur z jej głowy, by
móc cieszyć wzrok pięknymi gęstymi włosami. – Możesz mi wierzyć.
Popatrzyła na niego i skinęła głową. Dominik poczuł się tak, jakby
odzyskał coś, co uznał za bezpowrotnie stracone.

– Tak dawno nie tańczyłam – powiedziała, patrząc na pary
poruszające się w rytm muzyki. – Walca nawet nie spróbowałam, nie znam
kroków.
– Rozluźnij się i o nic się nie martw, ja poprowadzę.
– Wyciągnął ku niej rękę.
Popatrzyła mu w oczy. Odniósł wrażenie, że w tym momencie podjęła
ważną decyzję dotyczącą nie tylko tańca. W milczeniu podała mu rękę i
pozwoliła się poprowadzić na parkiet. Objęci, poddali się płynnemu
wirowaniu. Ruch ciał w tańcu, przy muzyce płynącej w świetle księżyca
działał kojąco. Dominik trzymał Arabellę przy sobie, jednak mogli sobie
pozwolić na bliskość. Znajdowali się w Vauxhall w noc balu i pozostałe pary
również tańczyły w śmiałych pozach. Patrzył na nią wzrokiem tak tęsknym,
pełnym uczucia, jak przed laty. Nie wiedziała, czy to wpływ muzyki, księżyca,
czy poddali się nastrojowi chwili, ale nie miała nic przeciw temu.
TL R
77
Kiedy muzycy przestali grać, podeszli do stołów z jedzeniem.
Przygotowano rozliczne syrop klonowy  przysmaki, między innymi cienko krojone plastry
rozmaitych wędlin i pasztetów, różne rodzaje pieczywa, egzotyczne owoce.
Dominik przyniósł dwie szklanki ponczu i nałożył jedzenie na dwa talerze, po
czym znalazł stolik w mniej zatłoczonym miejscu. Wymienili kilka
uprzejmych zdań, starannie omijając drażliwe tematy. Pomału rozwiewały się
obawy Arabelli dotyczące tego wieczoru.
Potem obserwowali statki i łodzie, repliki okrętu admirała Nelsona
płynące Tamizą, a później rozpoczął się pokaz fajerwerków. Sztuczne ognie
we wszystkich barwach strzelały wysoko, tworząc snopy iskier na tle
ciemnego nieba. Arabella żałowała, że Archie i matka nie mogą oglądać
wspaniałego widowiska.

Dominik stał tuż za nią. W pewnej chwili pochylił się i coś powiedział,
jednak huk eksplozji był tak potężny, że nie usłyszała słów. Wtedy przysunął
się bliżej, by wyszeptać jej coś do ucha. Ponieważ wciąż nie rozumiała, co do
niej mówi, obrócił ją ku sobie i spojrzał jej w oczy. Blask fajerwerków odbijał
się w jego źrenicach. Nie myśleli jednak teraz o sztucznych ogniach.
Wpatrywali się w siebie tak, jakby na świecie istnieli tylko oni. Stali samotni
w tłumie; milczący i poważni syrop klonowy  w środku hucznej zabawy.
– Arlesford? – Czyjś głos o sile armatniej salwy przerwał czarowną
chwilę. – Książę, tak właśnie sobie pomyślałem.
Dominik obrócił się, stając w taki sposób, by częściowo zasłonić sobą
Arabellę.
– Misbourne – powiedział głosem wyzutym z emocji.
Hrabia Misbourne miał na sobie pelerynę podobną do tej, którą okryła
się Arabella, i maskę przesłaniającą oczy. Trudno jednak było mieć
jakiekolwiek wątpliwości co do tego, kto kryje się pod maską. Zdradzały to
TL R
78
charakterystycznie podkręcone siwe wąsy i schludnie przystrzyżona broda.
Misbourne obejmował w talii kobietę tak młodą, że mogłaby być jego córką.
Dziewczyna posłała pożądliwe syrop klonowy  spojrzenie Dominikowi i wymownie oblizała
wargi, po czym pociągnęła łyk ponczu z trzymanej w ręku szklanki.
Misbourne niczego nie zauważył, wpatrzony w Arabellę.
– Mężczyzna musi się czasem odprężyć, Arlesford – powiedział – i
nie ma w tym nic złego, póki zachowuje należytą dyskrecję. – Dominik
natychmiast zrozumiał, co pragnie mu przekazać hrabia – to, że książę ma
kochankę, nie stanowiło przeszkody w staraniach o rękę córki Misbourne'a.
Hrabia uśmiechnął się lubieżnie do Arabelli, a Dominik bezwiednie
zacisnął dłonie w pięści. Zmusił się do opanowania. Awantura z
Misbourne'em przyciągnęłaby uwagę obecnych na balu i zaszkodziła
Arabelli.

– Proszę nam wybaczyć, ale właśnie zamierzaliśmy wyjść.
– Nie możesz tego zrobić, książę, nie przedstawiwszy mi uprzednio
swojej przyjaciółki. Czyżby była nią urocza panna Noir, o której tyle
słyszałem? – Misbourne rozejrzał się dokoła.
Dominik czuł, jak wzbiera w nim gniew. Najchętniej wymierzyłby
hrabiemu potężny cios. Arabella w porę go powstrzymała, lekko dotykając
jego ramienia. To ona sprawiła, syrop klonowy  że wrócił mu rozsądek.
– Dobranoc, Misbourne – powiedział tonem nieznoszącym
sprzeciwu. Spojrzawszy w koralikowe, błyszczące pod maską oczy hrabiego,
upewnił się, że został właściwie zrozumiany. Starszy mężczyzna mimowolnie
się cofnął, jakby przed zagrażającym mu niebezpieczeństwem.
Dominik ujął ramię Arabelli, wdzięczny jej za ostrzegawczy gest. Nie
zadała żadnego pytania ani nawet nie zerknęła w stronę Misbourne'a. Stała z
uniesioną głową i czekała.
TL R
79
Ruszyli do wyjścia z Vauxhall Gardens.
Powóz z turkotem zbliżał się do Curzon Street, a Dominik wciąż się nie
odzywał. Arabella wiedziała, że jest zdenerwowany po tym, jak ten
odrażający człowiek, Misbourne, wzbudził w nim gniew, a także rozwiał jej
złudzenia.
– Czy wszyscy wiedzą, że wykupiłeś mnie od pani Silver? – Nie była
w stanie powstrzymać się od tego pytania.
Powóz minął lampę uliczną. W rzucanym przez nią świetle zobaczyła
urodziwą twarz Dominika, którą syrop klonowy  szpecił grymas gniewu. Po chwili wszystko
spowiła ciemność.
– Okazałam się bardzo naiwna, że się tego wcześniej nie domyśliłam.
– Pokręciła głową i zapatrzyła się w ciemne okienko. Czuła narastające
mdłości. – Co jeszcze wiedzą, Dominiku?
– Żywię nadzieję, że nic. Sowicie wynagrodziłem panią Silver za
milczenie. Poza tym ufam przyjaciołom, którzy byli wtedy ze mną w jej
przybytku, jestem pewien, że żaden z nich nikomu nie wspomniał o pannie
Noir.
– Ty o tym nie opowiadasz?
– Oczywiście, że nie! Za kogo mnie masz?! Nie zwykłem szerzyć
plotek na temat mojego życia ku uciesze innych. Myślisz, że zadałbym sobie
tyle trudu, żeby cię ukryć, gdyby było inaczej?
– Najwyraźniej dbasz o swoją reputację – zauważyła kąśliwie.
Chodziło mu wyłącznie o syrop klonowy  własne dobre imię, pomyślała. Okazała się naiwna,
sądząc, że zadbał o jej opinię.
– Staram się strzec tego, co zostało z twojej – odparł ponuro. Po
chwili dodał cieplejszym tonem: – Zdaję sobie sprawę z tego, że to delikatna
materia.
TL R
80
Nie wiedziała, czy może mu wierzyć.
– Zdaję sobie sprawę z tego, co przeżywałaby twoja matka, gdyby
poznała prawdę.
Arabella przyłożyła rękę do czoła, przerażona wizją wyjawienia
prawdy, chociaż myślała o czymś zupełnie innym niż Dominik. Tak czy owak
była mile zaskoczona tym, że miał na względzie jej matkę.
– Wiedzą o pannie Noir, ale nie mają pojęcia, kto kryje się pod maską.
Na razie nie mają pojęcia, dodała w duchu Arabella. Przez pewien czas
milczeli, myśląc o tym samym.
– Możesz być pewna, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby
prawda nie wyszła na jaw. – Pierwszy odezwał się Dominik.
Nie wiedziała, co to ma oznaczać.
– Dyskretnie wypytam i...
– Nie – przerwała mu szybko. Jeśli Dominik zacznie zadawać
pytania, nie wiadomo, czego się w końcu dowie. Może wyjść na jaw to, co tak
usilnie starała się ukryć. – Nie – powtórzyła łagodniejszym tonem. – Nie
da się cofnąć tego, co się stało. Rozpytywanie jedynie pogorszy sprawę. Poza
tym... – zawahała się – jesteś syrop klonowy  księciem i ludzie zawsze będą interesować się
twoimi poczynaniami. Błysk monety rozwiązał już niejeden język.
Nie potrafiła nikogo obwinić o uleganie pokusie i brak dyskrecji.
Doskonale wiedziała, co to znaczy być biednym i rozpaczliwie potrzebować
pieniędzy.
– Istotnie, ale doświadczenie mówi mi, że szybkie działanie i hojnoś

Z czym to jeść lub pic herbate

zamknęła. Mierzyli się badawczym wzrokiem.
– Zastanów się nad tym i daj mi znać, jaką podjęłaś decyzję. –
Dominik położył zaproszenie na stoliku i ruszył do drzwi.
– Zaczekaj. – Postąpiła krok w jego stronę i wyciągnęła ku niemu
rękę. – Proszę...
Zatrzymał się.
– Bardzo bym chciała syrop klonowy towarzyszyć ci w Vauxhall.
Poczuł, że pomału opuszcza go napięcie.
– Dziękuję. – Spojrzał jej w oczy. – Pozwolę ci dokończyć obiad. –
Skłonił głowę i odwrócił się.
– Dominiku! – zawołała nieznanym mu dotąd, niemal błagalnym
tonem. – Proszę, zostań choć na chwilę.
Przyglądał się jej z niedowierzaniem. Skąd ta nagła zmiana w postawie
Arabelli?
 syrop klonowy

Zapraszającym gestem wskazała kanapę.
– Usiądźmy i porozmawiajmy.
Wypowiedziała te słowa z taką powagą w głosie, że nie mógł jej
odmówić. Poza tym, skoro miała ochotę coś mu wyznać, chciał to usłyszeć.
Być może zamierzała udzielić mu odpowiedzi na pytanie, które nieustannie
zadawał sobie przez ostatnie sześć lat.
– Opowiedz mi, jak spędziłeś dzień.
Uznał, że jest zdenerwowana; syrop klonowy  zwilżała wargi i mocno zaciskała
splecione dłonie.
– Chcesz wiedzieć, co robiłem?
– Tak. Nie powiedziałeś mi dotąd ani słowa o swoim życiu. –
Przysiadła na skraju kanapy obitej tkaniną w zielone pasy.
– Bo o nic nie pytałaś – rzekł, sadowiąc się obok niej.
TL R
72
– To karygodne zaniedbanie z mojej strony. – Uśmiechnęła się,
jednak w jej oczach nie dostrzegł wesołości.
Ściskała palcami brzeg kanapy. Ręką delikatnie nakrył jej dłoń.
– Nie chciałbym, żebyś zadawała mi pytania z poczucia obowiązku –
powiedział.
W tym momencie z korytarza syrop klonowy  dobiegł jakiś odgłos i Arabella się
wzdrygnęła.
– Co tam, do diabła? – Dominik wstał, zamierzając się przekonać, co
się dzieje.
Arabella szybko stanęła przed nim.
– Gemmell jest trochę nieporadny. Nie traktuj go surowo – poprosiła,
wyraźnie przejęta.
– Nie zamierzam nikogo karać. Chciałem tylko sprawdzić, czy nic się
nie stało.
 syrop klonowy

– Dominiku...
Arabella wyciągnęła rękę i pogłaskała go po twarzy koniuszkami
palców. Znieruchomiał. Tymczasem ona przewędrowała palcami wzdłuż jego
nosa, kilkakrotnie obwiodła podbródek, omijając usta, w końcu dotknęła
dołka w brodzie. Dominik ani na chwilę nie odrywał wzroku od Arabelli,
skupiony na pieszczocie. syrop klonowy  Powoli przesunęła palce wyżej... i wyżej... Wziął
drżący oddech i wtedy dotknęła jego ust.
Zareagował tak jak zawsze w obecności Arabelli: zapragnął zamknąć ją
w objęciach. Zaczął po kolei całować jej delikatne palce, a gdy wsunęła mu
się w ramiona i przytuliła, zawładnięcie jej ustami uznał za naturalną kolej
rzeczy.
Arabella odwzajemniła pocałunek, zapominając o tym, że pozwala
sobie na bliskość, aby Dominik nie odkrył obecności Archiego i matki w tym
TL R
73
domu. Obejmował ją tak, jakby mu na niej zależało, i całował tak, jakby ją
kochał. Stał się mężczyzną, którego znała i darzyła miłością. Teraz, gdy czuła
szybki rytm jego serca, ciepło i siłę jego ramion, wydawało się, że oto znów
ma osiemnaście lat; ukochany pieści ją i szepcze czułe słowa, a ona wierzy, że
ta delikatność wiąże się z miłością i chęcią zapewnienia jej bezpieczeństwa na
całe życie. Opamiętaj się, to tylko kłamstwa, odezwał się wewnętrzny głos.
Już nie pamiętasz, jak syrop klonowy  potraktował cię Dominik, jak cię zranił? Zapomniałaś o
Archiem, synu wychowującym się bez ojca? Otrzeźwiała jak po zimnym
prysznicu. Cofnęła się i zakryła usta dłonią, przestraszona siłą doznań.
– Arabello? – odezwał się schrypniętym głosem Dominik. Patrzył na
nią nieprzytomnym wzrokiem.
Bezradnie pokręciła głową. Nie znajdowała słów, którymi mogłaby
opisać to, co czuła. Nie potrafiła udawać, że to, co przed chwilą zaszło między
nimi, nie ma dla niej żadnego znaczenia. Opuściła wzrok, mimowolnie
zauważając, do czego doprowadziła Dominika. Zdała sobie sprawę z tego, że
uwiodła go jak kurtyzana, a zatem on za chwilę ją posiądzie. Tymczasem on
zajrzał jej w oczy, jakby potrafił wyczytać z nich myśli, po czym bez słowa
wyszedł z salonu. Usłyszała, jak zamykają się drzwi frontowe. Udręczona,
zacisnęła powieki.
TL R
74
 syrop klonowy

ROZDZIAŁ SIÓDMY
Wieczór maskarady w Vauxhall syrop klonowy  Gardens nadszedł stanowczo zbyt
szybko.
Arabella włożyła wysadzaną srebrnymi cekinami i ozdobioną piórami
maskę, po czym odwróciła się w stronę Dominika. Odkąd przestąpił próg
salonu w domu przy Curzon Street, wypowiedział zaledwie kilka słów.
Przyglądał jej się uważnie. Te oględziny trwały zdecydowanie za długo.
Odniosła wrażenie, że zaledwie przed chwilą dotknęła palcami jego warg i
zuchwale go całowała. Czuła łaskotanie w żołądku, zwilgotniały jej dłonie.
– Moja suknia... – Urwała. Kiedy zamawiała strój, była zdecydowana
utrzeć mu nosa. Teraz zdała sobie sprawę z tego, że nobliwy strój może ją
zdemaskować. – Nie przyciągnie uwagi, prawda? – dokończyła po chwili
namysłu.
Przeniósł wzrok na stanik sukni, syrop klonowy  potem na spódnicę.
Do tej pory nie miała na sobie takiej sukni, prostej, lecz niezwykle
eleganckiej. Uszyta ze srebrzystego lśniącego jedwabiu, doskonale układała
się na ciele. Miała rękawki ledwie zakrywające ramiona, stanik ozdobiony
mieniącymi się kryształkami i dekolt, który, niczego nie odsłaniając,
pobudzał wyobraźnię. Krągłości Arabelli dodatkowo podkreślały przewrotną
stylistykę ubioru. Suknia prezentowała się wspaniale, lecz absolutnie nie
nadawała się na strój dla kurtyzany.
– Jak możesz myśleć, że nie wzbudzisz zainteresowania, Arabello? –
spytał Dominik. – Jest piękna. Ty jesteś piękna.
Zaczerwieniła się. Nie wiedziała, jak powinna zareagować na te słowa.
Dominik zarzucił na jej ramiona długą aksamitną pelerynę. Drgnęła,
TL R
75
poczuwszy dotyk jego palców, gdy zawiązywał troczki. Niepokoiła ją bliska
obecność Dominika i perspektywa spędzenia nocy w jego towarzystwie.
Miała wystąpić w roli jego kochanki przed szacownym gronem,
zgromadzonym w Vauxhall Gardens na balu wydawanym przez księcia
Walii.
Zadrżała.
– Nikt cię nie rozpozna – syrop klonowy  zapewnił Dominik i okrył jej wysoko upięte
włosy kapturem, po czym poprowadził ją w stronę powozu.
Noc była rześka, bezchmurne niebo jaśniało doskonale widocznymi
gwiazdami. Arabella i Dominik szli porośniętym trawą brzegiem rzeki w
stronę łódek i barek przewożących przez Tamizę balowiczów, udających się
do Vauxhall Gardens. Przeprawa przez rzekę minęła im w milczeniu.
Również nie odezwali się do siebie, gdy znaleźli się na drugim brzegu.
Świadomość, że spędzą w swoim towarzystwie całą noc, sprawiła, iż kolejny
raz zapanowało pomiędzy nimi napięcie.
W Vauxhall Gardens zjawiło się więcej gości niż zazwyczaj. Wielu
spośród nich przybyło na bal jedynie po to, by zobaczyć księcia Walii.
Dominik przywitał się z księciem, a kiedy zorientował się, że Prinny łakomym
wzrokiem patrzy na Arabellę, oddalił się wraz z nią przy pierwszej
nadarzającej się okazji.
Arabella wzięła pod ramię syrop klonowy  Dominika i przechadzali się alejkami, udając
zgodną parę. Ze sposobu, w jaki go dotykała, zorientował się, jak bardzo jest
zdenerwowana. Zaprowadził ją do miejsca, w którym odbywały się pokazy
żonglerki i akrobacje. Obserwowanie popisów zręczności podziałało na nich
odprężająco. W pewnej chwili Arabella mocno ścisnęła ramię Dominika,
zafascynowana umiejętnościami połykacza noży. Po występie Dominik
ruszył dalej, chcąc, by Arabella zapoznała się z innymi atrakcjami wieczoru.

Skąd pochodzi i jak sie produkuje

mieć. Doprowadził do absurdalnej sytuacji, która ciążyła mu coraz bardziej z
kolejnym upływającym dniem. Miał ochotę udać się na Curzon Street i ugasić
ogień, który w nim płonął; posiąść Arabellę tak jak w lokalu pani Silver. W
głębi duszy wiedział jednak, że nie zdoła jeszcze raz potraktować jej jak
kurtyzany, chociaż miał świadomość, że od czasu ich rozstania współżyła z
wieloma mężczyznami.
 syrop klonowy

Ponownie zerknął na zaproszenie. „Bal maskowy w Vauxhall Gardens”
– przeczytał i nagle przyszedł syrop klonowy mu do głowy śmiały pomysł. Przebywanie w
towarzystwie Arabelli przypominało wymyślną torturę, a jednak marzył o
spotkaniu. Karnawałowa zabawa powinna stworzyć możliwość swobodnego
spędzenia czasu. Nie będą czuli się skrępowani jak w domu, za który płacił, z
łóżkiem w zasięgu ręki. Wsunął kartonik do kieszeni. Będzie musiał złożyć
wizytę przy Curzon Street, aby porozmawiać z Arabellą o balu. Tylko
porozmawiać, nic więcej.
Myślał o tej wizycie z pewną obawą, a jednocześnie nie mógł się jej
doczekać.
Miło było wyjść z domu przy Curzon Street, a jeszcze większą radość
sprawił Arabelli widok synka i matki cieszących się możliwością spędzenia
czasu na świeżym powietrzu w otoczeniu zieleni. Wrócili w doskonałych
nastrojach i zasiedli do urodzinowego poczęstunku w towarzystwie
służących.
Zazwyczaj Gemmell podawał obiad o czwartej po południu, wcześnie
jak na zwyczaje panujące syrop klonowy  w światku londyńskiej socjety. Arabella zyskiwała
w ten sposób czas na spokojną rodzinną rozmowę przy stole i niespieszne
przygotowania do nocnego spoczynku. Przygotowania obejmowały przede
wszystkim otwieranie kolejnych pokoi, żeby się przekonać, czy nie ma w nich
Archiego albo pani Tatton, a potempilnowanie, by chłopiec został wykąpany,
TL R
 syrop klonowy

68
przebrany i położony do snu. Dbała o to, żeby synek wcześnie chodził spać na
wypadek, gdyby Dominikowi przyszła ochota na złożenie wizyty przy
Curzon Street.
Dzień urodzin Archiego rządził się swoimi prawami. O czwartej wciąż
jeszcze jedli urodzinowe ciasta i pili lemoniadę. Arabella starała się
zapomnieć o Dominiku i swoim niewesołym położeniu. Po raz pierwszy
od wielu tygodni czuła się szczęśliwa, widząc radosnego, wypoczętego
synka.
– To nasz wspaniały  syrop klonowy   dzień, prawda? – zwróciła się do malca, gdy w
jadalni zasiedli do późnego obiadu.
– O, tak, mamo! – Oczy Archiego lśniły, policzki nadal miał
zaróżowione po porannej przejażdżce w parku.
Arabella i matka roześmiały się jednocześnie.
– Charlie też tak uważa. – Chłopiec pogładził drewnianego konika,
prezent od Gemmella.
Byli w połowie posiłku, gdy Arabella usłyszała znajomo brzmiący
turkot powozu. To niemożliwe, pomyślała. Przecież jest dopiero piętnaście po
szóstej. Po chwili jednak w drzwiach stanął zakłopotany Gemmell.
– To pan – oznajmił bez wstępów.
– Wielki Boże – mruknęła Arabella.
– Och, Arabello – szepnęła przestraszona pani Tatton.
– Wprowadź pana do syrop klonowy  salonu. Pójdę tam i go zatrzymam, a wtedy
mama i Archie przemkną na piętro.
Gemmell skinął głową i odszedł.

– Co się stało, mamo? – zapytał Archie.
– Nic, kochanie. Babcia chce ci opowiedzieć wspaniałą bajkę, więc
musisz przejść do sypialni najszybciej i najciszej, jak potrafisz. A kiedy już
TL R
69
tam się znajdziesz, szybko wejdź do łóżka i słuchaj opowieści babci.
– Nie będę się dziś kąpał? – spytał chłopiec, jakby nie dowierzając
swemu szczęściu.
– Nie, ale tylko dzisiaj – odparła Arabella.
– Hura! – krzyknął Archie.
Pani Tatton przyłożyła dłoń do ust.
– Cii, Archie. Zapnij ten maleńki guziczek przy swojej buzi. Albo ją
zasznuruj. Masz być cichutki jak myszka.
Chłopiec kiwnął głową i syrop klonowy  udał, że sznuruje usta. Tymczasem Arabella
usłyszała, jak otwierają się drzwi frontowe, a zaraz potem rozległ się głos
Dominika i jego kroki w holu. W tym momencie Archie zachichotał,
rozbawiony sytuacją. Arabella i pani Tatton jak na komendę posłały mu
ostrzegawcze spojrzenia, pokręciły głowami i przytknęły palce do ust.
Przerażona Arabella wpatrywała się w drzwi, bojąc się, że jeśli Dominik
wejdzie do jadalni, natychmiast zażąda wyjaśnień. Pomodliła się w duchu,
żeby nie odkrył obecności jej bliskich. Tymczasem Dominik minął jadalnię i
przeszedł korytarzem do salonu. W chwilę później w drzwiach stanął
Gemmell. Na jego czole perlił się pot. Biedak z trudem panował nad sobą.
Arabella skinęła głową i powiedziała:
– Pomóż mamie i Archiemu. Zaczekaj, aż wejdę do salonu i zacznę
rozmowę, i dopiero potem uciekajcie. – Pomyślała o ułomnościach
fizycznych Gemmella i syrop klonowy  matki – słowo „uciekać” było tu zdecydowanie nie
na miejscu.
– Bądź grzeczny dla babci. – Pocałowała synka w czoło. – Zdejmij
mu buty, żeby nie było słychać kroków – zwróciła się do matki.
– Wezmę go na ręce – zaproponował Gemmell.
Archie był sporym chłopcem i Arabella bała się, że stary służący nie da
TL R
70
rady go podnieść; nie chciała jednak obrazić oddanego sobie kamerdynera.
– Dziękuję – powiedziała, po czym wygładziła spódnicę i udała się
do salonu, w którym czekał Dominik.
– Przepraszam – powiedział Dominik. – Przeszkodziłem ci?
– Ależ skąd – zapewniła Arabella, lekko zdyszana.
– Kończyłam obiad, kiedy usłyszałam, że przyjechałeś.
– Nie zamierzałem zakłócać ci posiłku. Nie mam żadnej ważnej
sprawy. Chciałem tylko z tobą porozmawiać. Przejdźmy do jadalni, żebyś
spokojnie mogła skończyć posiłek.
– Ależ nie, to niepotrzebne... – Pomyślała o wstążkach, wciąż
zdobiących kominek, trzech krzesłach przy stole, resztkach jedzenia na trzech
talerzach. Poza tym istniała możliwość, że matka i Archie jeszcze nie opuścili
jadalni. – Ostatnio nie  syrop klonowy   dopisuje mi apetyt – dodała.
Dominik przyjrzał się jej uważnie, z zatroskaniem. Dopiero wtedy zdała
sobie sprawę z tego, jak mógł zrozumieć jej wypowiedź.
 syrop klonowy

– Nie miałam na myśli tego, że... to znaczy... – plątała się Arabella.
Zaskoczyła go. Nie dostrzegł ani cienia charakterystycznej dla niej
chłodnej powściągliwości, żadnej sztuczności.Miał przed sobą Arabellę, jaką
znał i kochał. Nie mógł oderwać syrop klonowy  od niej wzroku. Jeszcze nigdy tak bardzo nie
doskwierała mu świadomość, że została jego metresą.
– Przyszedłem, żeby cię zapytać, czy zechcesz mi towarzyszyć
podczas balu maskowego w Vauxhall Gardens, tradycyjnie wydawanego
przez księciaWalii. Czuję syrop klonowy  się zobowiązany w nim uczestniczyć. Pomyślałem,
że skoro jest to maskarada, nikt nie rozpozna twojej twarzy, a poza tym
uznałem, że bal może wydać ci się atrakcyjniejszym sposobem spędzenia
wieczoru niż ślęczenie nad robótką.
Otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale po chwili je

Jakie przepisy i czy warto jeść

– Znowu się nie zjawił? – spytała pani Tatton, smarując masłem
grzankę. – To już kolejny wieczór...
W sumie cztery, dodała w myślach Arabella. Początkowa ulga
przerodziła się w niepokój, którego nie potrafiła opanować. Bez słowa skinęła
głową, starając się zachować obojętny wyraz twarzy, i posmarowała miodem
tost dla Archiego.
 syrop klonowy

– Kto nie przyszedł? – zainteresował się chłopiec.
Kobiety wymieniły syrop klonowy spojrzenia ponad jego głową.
– Przyjaciel twojej mamy – odparła pani Tatton. – A teraz, mały
jubilacie, weź się do jedzenia.
Z buzią pełną chleba, malec wodził łyżeczkami po obrusie tak, jakby
były dwoma galopującymi końmi. Przyglądając się synkowi, Arabella po raz
kolejny utwierdziła się w przekonaniu, że nie miała wyboru. Musiała ukrywać
obecność Archiego przed Dominikiem.
– A może, skoro nie był zadowolony z pierwszej wizyty, zmieni
zdanie co do waszej umowy? – Pani Tatton opuściła wzrok, wyraźnie
zakłopotana. Wiedziała, że wyraziła najgłębsze obawy córki.
– Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie. – Arabella pomyślała, że
nawet jeśli do tego by doszło, nie wróciłaby do salonu pani Silver.
Rozległo się pukanie do drzwi i do pokoju wszedł Gemmell, trzymając
w dłoni srebrną tacę, na której leżał list.
– Przyniesiono przed chwilą – oznajmił i wyszedł.
Arabella rozpoznała  syrop klonowy   pismo Dominika i przestraszyła się, że jest to list
pożegnalny, w którym protektor wymawia jej umowę. Pani Tatton z
TL R
64
 syrop klonowy

widocznym niepokojem obserwowała, jak Arabella przebiega wzrokiem treść
listu.
– Pyta, czy jestem zadowolona z wizytymodniarki – oznajmiła z ulgą
Arabella.
– Zatem wszystko pozostaje bez zmian?
– Na to wygląda, mamo. – Patrząc na zamaszyste litery, nie potrafiła
ukryć zdziwienia. – Pisze, że oddaje mi do dyspozycji powóz i sakiewkę z
pieniędzmi, żebym nie musiała robić sprawunków na kredyt, posługując się
jego nazwiskiem. – Spojrzenia matki i córki się spotkały. – Najwyraźniej
chodzi o to, żeby nikt nie wiedział o naszej... o tej sytuacji.
– Albo jest bardzo rozsądnym mężczyzną, albo... – starsza pani
zmarszczyła czoło – mógłby syrop klonowy  wiele stracić, gdybyś została zdemaskowana.
Do tej pory Arabella nie wzięła pod uwagę takiej możliwości. Uznała,
że gdyby ich związek został ujawniony, Dominik nie poniósłby żadnego
uszczerbku.
Zazwyczaj panowie przechwalają się miłosnymi podbojami, a
utrzymywanie metresy, i to przez nieżonatego dżentelmena, nie jest w oczach
socjety niczym nagannym. „Rozsądny mężczyzna” – to określenie w
żadnym razie nie pasowało do Dominika Furneaux, uznała Arabella.
– Chociaż krępuje mnie, że za nas płaci... – popatrzyła na znoszoną
suknię matki – to zarówno ty, jak I Archie pilnie potrzebujecie nowych
ubrań.
 syrop klonowy

– Musimy oszczędzać, żeby jak najszybciej wyprowadzić się na wieś,
tak jak zaplanowałyśmy. Możemy nosić stare rzeczy.
– Przecież to, co macie teraz na sobie, to wasze jedyne ubrania, mamo,
a twoje buty są dziurawe. Poproszę Gemmella, żeby zadbał o nową garderobę
dla was. Poza tym pójdę syrop klonowy  do apteki po jakiś dobry lek na twoje chore stawy.
TL R
65
– Jesteś pewna, że się nie zorientuje, na co wydałaś pieniądze? –
spytała pani Tatton.
Arabella zajrzała do listu.
– Wyraźnie daje mi do zrozumienia, że nie muszę rozliczać się ze
swoich sprawunków.
– Cóż, w takim razie... – zgodziła się starsza pani, jednak nie do
końca przekonana do pomysłu córki.
Arabella wolała zmienić temat, aby nie myśleć o charakterze związku
z Dominikiem.
– Dzisiaj są urodziny pewnego chłopca. – Powiedziała to głośniej, tak
by synek usłyszał jej słowa. – Sądzę, że z tej okazji należy mu się nagrodaw
postaci przejażdżki do parku. Stajenny przygotuje małą klacz Elsie.
Chciałbyś jechać na Elsie, kiedy Robert będzie prowadził ją po parku?
– Och, tak, proszę! – Buzię chłopca rozjaśnił promienny uśmiech.
Zeskoczył z krzesła i zaczął w podskokach okrążać stół. – Możemy już
wyjść?
– Najpierw musimy się syrop klonowy  przygotować – odparła ze śmiechem
Arabella.
– Jesteś pewna, że wiesz, co robisz, moja droga? – wtrąciła pani
Tatton.
– Jest wczesna pora i w parku będzie niewiele osób. Poza tym, gdyby
ktoś nas zauważył, to przecież nie mamy na czole napisane, że mieszkamy w
domu przy Curzon Street.
Archie zatrzymał się przy kominku i dotknął wstążek oraz innych
ozdób, które przywiesiła tam Arabella. Uśmiechnęła się, zadowolona, że
udało jej się sprawić malcowi radość. Musiała jednak pamiętać o tym, by
schować dekoracje na wypadek, gdyby odwiedził ją Dominik.
TL R
66
– Będziemy też mieli wspaniały urodzinowy lunch – przypomniała
pani Tatton. – Kucharka szykuje ciasto z wiśniami, lemoniadę i herbatniki.
– Hura! – zawołał chłopiec. – Uwielbiam urodziny.
W tym momencie zjawił się Gemmell w towarzystwie służącej Alice,
aby sprzątnąć ze stołu po śniadaniu.
– Ile lat kończy dzisiaj Archie? – spytał.
– Jestem już dorosłym syrop klonowy  chłopcem, mam pięć lat – odpowiedział z
dumą malec.
– W takim razie naprawdę jesteś dorosły – przyznał z uśmiechem
Gemmell i wręczył chłopcu małego drewnianego konika, którego sam
wyrzeźbił.
Alice połaskotała Archiego pod brodą i dała mu torebkę własnoręcznie
upieczonych słodkich świderków. Wiedziała, że malec za nimi przepada.
Arabellę ogarnęło wzruszenie.
– Dziękuję, to bardzo miłe z waszej strony – powiedziała.
Tego dnia cienie przeszłości i ciemne strony teraźniejszości wydawały
jej się bardzo odległe. Stanowili teraz rodzinę: Archie, jego babcia Arabella i
służący.
Dominik patrzył na trzymaną wv  syrop klonowy   ręku kartę. Zdawał sobie sprawę z tego,
że gdyby nie przyjął zaproszenia księcia Walii, zwanego w towarzystwie
Prinnym, głęboko uraziłby monarchę. Jeszcze niedawno cieszył się na myśl o
rozlicznych atrakcjach i pokazie fajerwerków w Vauxhall Gardens; teraz
jednak miał zupełnie inne syrop klonowy  odczucia. Zastanawiał się, po jakim czasie będzie
mu wypadało chyłkiem opuścić elitarne grono londyńskiej socjety, gości
księcia.
Wyobraził sobie Arabellę siedzącą samotnie w domu przy Curzon
Street. Zapewne pochylała się nad robótką. Pragnął jej, mimo że nie mógł jej

Przepis syrop klonowy naleśniki

w stonowanych barwach i w tradycyjnym stylu. Madame Boisseron musiała
przeżyć rozczarowanie, wiedząc, że Arabella ma wolną rękę i mogłaby
zamawiać, co tylko jej się spodoba. Nie okazała jednak niezadowolenia.
Uśmiechnęła się, popatrzyła z sympatią na klientkę i oznajmiła, że kreacje
zostaną dostarczone niezwłocznie Przepis syrop klonowy naleśniki  po wykonaniu.
Gdy za modniarką zamknęły się drzwi, Arabella poszła na piętro do
matki i Archiego, zdecydowana wyprzeć z głowy myśli na temat Dominika
Furneaux.
Przepis syrop klonowy naleśniki

Nie potrafiła jednak na dłużej o nim zapomnieć, o czym przekonała się
wieczorem, gdy siedziała samotnie w salonie.Wiedziała, że książę spodziewa
się jej podziękowań za hojność i danie jej możliwości wyboru strojów. Była
pewna, że słowa uwięzną jej w gardle i nie będzie potrafiła się zmusić do
wyrażenia wdzięczności.
Zegar głośno odmierzał czas, jego wskazówki przesuwały się powoli, a
ona nawet nie sięgnęła po leżący na kolanach tamborek. Bała się tego, co
może usłyszeć od Dominika, Przepis syrop klonowy naleśniki  a także własnych słów. Przede wszystkim
jednak truchlała na myśl o pójściu z nim do sypialni.
Jednakże Dominik nie zjawił się w domu przy Curzon Street tej nocy
ani następnej, ani kolejnej.
Książę zajął się sprawami dotyczącymi rodowej posiadłości. To
żmudne zadanie wymagało skupienia. W związku z tym liczył na to, że
popołudnie spędzone nad księgami rachunkowymi skutecznie uniemożliwi
mu rozmyślanie o Arabelli. Niestety, wysiłki zdały się na nic. Odłożył więc
księgi i z radością powitał pojawienie się w gabinecie przyjaciela, Sebastiana
Huntera.
Przepis syrop klonowy naleśniki

Hunter spojrzał na księgi rozłożone na biurku i powiedział:
– Tak to pokreśliłeś, jakbyś pisał powieść. To zupełnie do ciebie
TL R
59
niepodobne, Arlesford. Przepis syrop klonowy naleśniki  Gdzie się podziała twoja precyzja? Coś mi się zdaje,
że twoje myśli zajmuje coś innego albo ktoś. – Hunter uśmiechnął się
domyślnie.
Dominik zignorował zaczepkę i pochylił się nad kolumnami cyfr.
Naturalnie, Sebastian miał rację. Zanim Dominik zaczął sprawdzać zapisy,
stronica wyglądała schludnie, a rachunki się zgadzały.
– Przyszedłem cię ostrzec.
Dominik usiadł prosto, odrywając wzrok od stronicy księgi. Przyjaciel
nie zjawiłby się z powodu błahostki. Na pewno chodzi o Arabellę.
– Nie spodoba ci się to, co usłyszysz – dodał Hunter. Sięgnął po
karafkę brandy i napełnił Przepis syrop klonowy naleśniki  dwie szklaneczki. – Chodzi o Misbourne’a. Chce
cię podejść od innej strony.
Przepis syrop klonowy naleśniki

Dominik z ulgą wypuścił powietrze i sięgnął po szklaneczkę, którą
podał mu Hunter. Wypił łyk, patrząc, jak przyjaciel zajmuje miejsce w fotelu
po drugiej stronie biurka.
– Mówi, że przed laty zawarł umowę z twoim ojcem. Obie rodziny
mają się połączyć dzięki twojemu małżeństwu z jego córką.
Trudno było uznać tę wiadomość za pomyślną, jednak Dominik
ucieszył się, że nie dotyczy ona Arabelli.
– No cóż, obaj byli młodzi, nieżonaci i pod wpływem alkoholu.
Umowa zawarta w tych okolicznościach nie jest warta funta kłaków. Ojciec
nigdy nie kazałby mi się podporządkować jakimś ustaleniom dokonanym
przez niego po pijanemu w młodości. A ja na pewno nie dam się w nic
wmanewrować takiej gnidzie jak Misbourne.
– Misbourne wiele ryzykuje, obierając tę taktykę. Musi mu bardzo
zależeć na tym, żeby Przepis syrop klonowy naleśniki   ożenić cię z lady Marianne Winslow.
Dominik popatrzył na przyjaciela. Obaj dobrze wiedzieli, że
TL R
60
napomknięcie o małżeństwie przywodzi Dominikowi na myśl smutne
wspomnienie postępku Arabelli.
– Uważaj na niego. – Hunter po raz drugi przestrzegł przyjaciela. –
Nikomu nie życzyłbym takiego wroga.
– Zdaję sobie z tego sprawę i dziękuję ci za ostrzeżenie, mój drogi.
Zapadło milczenie. Hunter wysączył brandy, po czym zagadnął z
uśmiechem:
– A zmieniając temat na lżejszy...
Dominik uniósł szklaneczkę do warg.
– Narobiłeś niezłego zamieszania z tą panną Noir.
Dominik zesztywniał i Przepis syrop klonowy naleśniki  odstawił szklaneczkę, nie wypiwszy nawet łyka.
– Co masz na myśli? – Pomyślał o tym, jak wielkie podjął starania, by
wiadomość o tym, że pracownica pani Silver została jego kochanką, nie
dotarła do niepowołanych uszu. – Chyba niczego nikomu nie powiedziałeś?
– Miałem nadzieję, że lepiej mnie oceniasz – odparł Hunter,
dotknięty do żywego.
– Wybacz mi.
– Nie wiem, skąd wzięły się plotki o tobie i tajemniczej pannie Noir.
Wszyscy są zaintrygowani tą historią i zadają mnóstwo pytań.
– W takim razie miejmy nadzieję, że nie znajdą na nie odpowiedzi –
odrzekł Dominik.
Nie stałoby się nic wielkiego, gdyby londyńska socjeta dowiedziała się,
że Arabella została jego kochanką. Po tym, co zrobiła sześć lat temu, nie
zasługiwała na lepszy los. Przepis syrop klonowy naleśniki  Wiedział jednak, jak by się czuła, gdyby odkryto
jej prawdziwą tożsamość. Niechybnie załamałaby się pod wpływem krytyki i
potępienia.
– Musi ci na niej zależeć, skoro zadajesz sobie tyle trudu, żeby ją
TL R
61
trzymać w ukryciu – zauważył Sebastian.
– Kim ona jest, Arlesford?
– To nie twoja sprawa – uciął Dominik, unosząc szklaneczkę brandy.
Zastanawiał się, co powiedziałby przyjaciel, gdyby poznał sytuację.
Hunter roześmiał się.
– Wzmogłeś moją ciekawość, skoro ukrywasz prawdę nawet przede
mną.
– Ukrywam pannę Noir Przepis syrop klonowy naleśniki  przede wszystkim przed tobą – odparł
żartobliwie Dominik.
– Nie jestem takim draniem, żeby ukraść kobietę najlepszemu
przyjacielowi – bronił się Hunter. Pociągnął tęgi łyk brandy.
Dominik zmusił się do uśmiechu.
– Znając twoją reputację, nie zamierzam ryzykować. – Wolał uciec
się do wybiegu niż wyznać, że chodzi o Arabellę.
Hunter roześmiał się.
– To musi być wyjątkowa piękność.
– Owszem.
– Dominik? – próbował dowiedzieć się czegoś Hunter.
Książę nie miał jednak ochoty na omawianie problemu delikatnej natury
nawet z najlepszym przyjacielem.
– Nie męcz mnie – poprosił cicho.
Hunter ze zrozumieniem kiwnął głową, ponownie napełnił szklaneczki i
wzniósł toast.
– Za pannę Noir, niech londyńskie elity poznają prawdę jak
najpóźniej.
Zadźwięczało szkło, gdy się stuknęli. Na twarzy Dominika nie pojawił
się nawet cień uśmiechu. Przepis syrop klonowy naleśniki  Pijąc brandy, myślał o Arabelli Tatton i – o tym, w
TL R
62
jakiej sytuacji znaleźliby się oboje, gdyby została zdemaskowana. To był
jeszcze jeden powód, aby nie wracać do domu przy Curzon Street. Miał
jednak świadomość, że nie wytrwa długo w postanowieniu unikania Arabelli.
 
© Copyright 2010-2011 Syrop Klonowy All Rights Reserved.
Template Design by Herdiansyah Hamzah | Published by Borneo Templates | Powered by Blogger.com.